Na początku grudnia został złożony projekt ustawy mówiący o tzw. podatku bankowym. Opodatkowaniem mają być objęte aktywa banków, firm ubezpieczeniowych i innych instytucji finansowych w przypadku, gdy przekraczają one 4 mld zł. Podatek dla banków ma wynosić 0,0325% podstawy opodatkowania miesięcznie, czyli 0,39% rocznie oraz dla firm ubezpieczeniowych 0,05% miesięcznie i 0,60% rocznie. Podatek bankowy mają płacić banki i inne instytucje finansowe a sam podatek ma nie być przeniesiony na klientów. Czy rzeczywiście koszty tego podatku spadną tylko na banki? Śmiem wątpić…
Podatek ma obowiązywać od lutego 2016 roku i ma przynieść budżetowi państwa według różnych szacunków od 5 do 7 mld zł. Koszty podatku mają spaść na barki banków ale jak pokazuje życie podatek ten z pewnością zostanie w ogromnej większości przerzucony na klientów, czyli na nas wszystkich. Te przerzucanie widać już w przypadku kredytów hipotecznych. Od początku miesiąca już 7 banków podniosło lub zapowiedziało podniesienie marż na kredyty hipoteczne. Są tą PEKAO S.A., mBank, Deutsche Bank, Eurobank, Citi Handlowy, Raiffeisen Polbank oraz Bank BPH.
Podatek bankowy = droższe kredyty
Co prawda jest to dopiero projekt podatku bankowego ale banki już się przed skutkami podatku zabezpieczają. Z pewnością można się spodziewać podobnego ruchu ze strony innych banków. Według pomysłodawców podatku bankowego konkurencja na rynku bankowym powinna wykluczyć takie zmiany ale jak widać nie wyklucza. Marży na kredyty nie podwyższył jeszcze największy polski bank kontrolowany przez Skarb Państwa – PKO BP. Minister Finansów liczy, że PKO BP nie zareaguje ale z tego co mi wiadomo takie podwyżki są już szykowane. A podwyżka marż na kredytach to dopiero początek.
Czy podatek bankowy jest w ogóle potrzebny? Tak naprawdę nie wiem. Nie jestem ani za ani przeciw. Podobny podatek bankowy od aktywów obowiązuje na Węgrzech i już wiadomo, że tam się nie sprawdził. Dostępność kredytów mocno spadła za to wzrosły ich koszty oraz ogólnie koszty usług bankowych. Bankom nie pozostanie nic jak podwyższyć oprocentowanie nowo udzielanych kredytów o wysokość wprowadzanego podatku. Największe przełożenie będzie to miało na oprocentowanie kredytów hipotecznych oraz kredytów firmowych (szczególnie tych inwestycyjnych). Mniej udzielanych kredytów (i na gorszych warunkach) to mniej inwestycji i tym samym słabszy rozwój gospodarczy. Jeżeli banki od udzielonych kredytów będą musiały oddawać dodatkowo 0,39% rocznie to logiczne jest, że koszt ten dorzucą do oprocentowania. Przecież sami też byśmy tak zrobili…
Podatek bankowy – co z lokatami?
Projekt ustawy zakłady dosyć kuriozalną sytuację – banki mają nawet płacić podatek bankowy od posiadanych obligacji skarbowych. Jeżeli podatek bankowy w takiej sytuacji wejdzie w życie to prawdopodobnie za kilka miesięcy będę pisał o rewelacyjnych lokatach z oprocentowaniem 2,30% – 2,50% a nie jak teraz 2,70% – 3%. Wzrosną także koszty usług bankowych. Już teraz z powodu obniżenia opłaty interchange znikają bezpłatne wszystkie bankomaty oferowane jeszcze około rok temu do każdego konta.. W przyrodzie nic nie ginie – banki mają zarabiać i będą próbowały utrzymać rentowność na podobnym poziomie. Za utrzymanie tej rentowności zapłacą klienci. Według wstępnych analiz kilka mniejszych banków może mieć bardzo poważne problemy po wprowadzenie podatku bankowego.
Na pewno pomysł podatku bankowego powinien być mocno przeanalizowany i przestudiowany. Podatek bankowy powinien zachęcać banki do pewnych określonych zachowań. Niestety w obecnej wersji ma on jedynie charakter fiskalny i doprowadzi jedynie do wzrostu cen. A jeżeli nie podatek bankowy to co? Może lepszym rozwiązaniem byłoby podniesienie stawki podatku dochodowego do zysków banków. W każdym razie podatek bankowy powinien być dobrze przemyślany a jego skutki dokładnie przeanalizowane. Działalność banków (czy nam się to podoba czy nie) ma bardzo wysoki wpływ na funkcjonowanie naszej gospodarki wszelkie ruch powinny być starannie przemyślane. Niestety obecnie tego brak. A nadal czekamy przecież na projekt ustawy dotyczący tzw. frankowiczów…
Nie lubię pochopnych, nieprzemyślanych i nierozsądnych rozwiązań. Z jednej strony można mnie uznać za obrońcę banków – raz zostałem nawet uznany za bankowego trolla. Z drugiej strony sam banki wykorzystuję i traktuję jedynie przedmiotowo korzystając tylko z dostępnych promocji. Banki na pewno na mnie nie zarabiają. Wręcz przeciwnie. Ale nic mnie tak nie denerwuje jak komentarze na internecie typu: „dobrze im tak”, „niech płacą banksterzy”, „jak się nie podoba to niech zwiną interes złodzieje”, itp. Nic to praktycznie nie wnosi do dyskusji. Każdy rozsądny głos zaraz jest zakrzyczany a autor posądzony o najgorsze grzechy. Podatek bankowy, podatek od hipermarketów, 500 zł za dziecko (według mnie jak już to dla wszystkich dzieci i bez żadnych ograniczeń). A przecież wiadomo, że ktoś musi za to zapłacić. Kto? My klienci czy podatnicy…
O podatku bankowym mówi się ostatnio bardzo dużo. Zaczynamy się do tego terminu przyzwyczajać i za chwilę przestaniemy zwracać uwagę na to, co się dzieje z tabelami opłat i prowizji. Mowi się, że wzrosną marże kredytowe – pewnie tak. Ale mnie dziś zaskoczyła wiadomość mbanku, o wprowadzeniu opłaty 8 zł (!) za wyświetlenie w systemie transakcyjnym powiadomienia o zadłużeniu. Czysty zysk dla banku. Trzeba będzie znowu się pilnowac, jak w czasach, kiedy spóźniona spłata karty kosztowała 50 zł. Ehh…
mBank z tą prowizją to nieźle poleciał. Na pewno się ona nie utrzyma w dłuższym terminie bo jest po prostu irracjonalna. Po prostu kosmos.
Niestety będzie teraz trzeba uważać na wszelkie dodatkowe prowizje bo banki jakoś starty będą musiały sobie odbić…