Ponad tydzień temu na rynku bankowym pojawiła się informacja, że należący do PZU Alior Bank rozmawia z General Electric o przejęciu Banku BPH. Piszę „należący do PZU” ponieważ niecały rok temu PZU kupiło 25% akcji Alior Banku, co dało PZU faktyczną kontrolę nad Alior Bankiem. Właściwie o tych rozmowach było głośno już w poprzednim roku ale wszystko jak zwykle rozbijało się o cenę. Planowane połączenie Alior Banku z BPH byłby kolejnym krokiem do tzw. polskiej grupy bankowej i spełnienia postulatu aby polskie banki były w polskich rękach. Dzisiaj postaram się podywagować czy taki postulat ma w ogóle jakikolwiek sens. I nawet jeśli powstanie kolejny polski bank to czy coś to zmieni w polskiej bankowości?
To, że należący do General Electric BPH jest przeznaczony do sprzedaży nie jest żadną tajemnicą. Jak zwykle wszystko zależy od ceny. Alior Bank musiałby na zakup przeznaczyć ponad 2 mld zł. Może być to dobry moment na zakup kolejnego banku. Podatek bankowy, Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, czy planowana, acz raczej mało realna „ustawa frankowa” mocno wpływa na wycenę polskich banków. W kolejne do kupna jest jeszcze na pierwszym miesjcu Raiffeisen Polbank, borykający się z problemami BOŚ Bank i także Bank Millennium. Jeżeli połączy się choćby część tych banków powstanie silny polski bank. Tylko po co?
Ile jest tych polskich banków?
Obecnie około 40% sektora bankowego jest w polskich rękach, a około 60% w zagranicznych. Największy bank w Polsce – PKO BP – leży w polskich rękach. Ale dalej: PEKAO SA – we włoskich, BZ WBK – w hiszpańskich, mBank – w niemieckich, ING Bank Śląski – w holenderskich. Zwolennicy polskich banków jednak mają jeszcze w czym wybierać. Polskie banki to także: Getin Bank, Idea Bank, BOŚ Bank, Bank Pocztowy oraz wszystkie banki spółdzielcze i tzw. SKOK-i także leżą w polskich rękach. Czyli polskie banki mają jednak spory udział w polskiej bankowości. Ale ciągle pojawiają się postulaty aby polski kapitał miał ten udział jeszcze większy.
Tylko czy w ogóle ma tą jakiekolwiek znaczenie dla gospodarki? Szczerze wątpię. PKO BP jest wystarczającą wielkim bankiem – z chęcią obsłuży wszystkich zainteresowanych klientów. Jak mu zabraknie kapitału to wyemituje obligacje, które bez żadnego problemu sprzeda w dowolnej ilości. Zrobi to w taki sam sposób jak banki z zagranicznym kapitałem. Banki z zagranicznym kapitałem działają tak samo jak te z polskim – zainteresowane są tylko jednym – zyskiem. I nic więcej. Wcale nie zwiną swojego interesu i nie wyprowadzą zysków do swoich właścicieli. Nie stało się tak w czasie kryzysu i nie stanie się tak i dzisiaj. Tym bardziej, że banki w Polsce to perły w koronie – bardzo szybko się rozwijają i notują bardzo dobre wyniki finansowe. Mimo rzucających im pod nogi w ostatnich czas mocnych przeszkód.
Polskie banki – tylko po co?
Więc komu najbardziej zależy, żeby polskie banki były w polskich rękach? Pewnie politykom i zwolennikom mieszania się państwa w gospodarce. Kontrolę nad PZU ma Skarb Państwa. Stworzenie kolejnego silnego banku to okazja do obsadzenia kolejnych stanowisk. Niestety państwowe oznacza w naszym kraju z reguły gorsze i nie raz już się kiepsko kończyło. To nie kto inny jak politycy doprowadzili do likwidacji polskich stoczni i wielu innych zakładów. W tym temacie mam bardzo liberalne poglądy. Uważam, że państwo (a właściwie politycy) powinni się trzymać jak najdalej od gospodarki. Takie połączenia z reguły kiepsko wychodzą. No chyba, że w nowym banku bym dostał jakieś dobre stanowisko to polskie banki…
Dobry bank ma zarabiać…
Zwolennicy polskich banków liczą także, że będą one oferowały lepsze warunki polskim firmom i klientom indywidualnym. Nic bardziej mylnego. Jak już raz napisałem – polskie banki mają zarabiać a nie oferować korzystne warunki. Oczywiście powinna być równowaga pomiędzy bankiem a klientem i banki powinny proponować tzw. uczciwe warunki. Ale to tylko slogan, który ma dobrze brzmieć w reklamie. Według mnie czy właścicielem banku jest polski kapitał czy zagraniczny nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Polskich banków jest obecnie niemało i nie ma potrzeby przez państwowy podmiot tworzyć kolejny super-polski bank. Nic to nie zmieni.
Podnoszą się też głosy, że najpierw sprzedaliśmy tanio a teraz będziemy odkupywać bardzo drogo. Łatwo się tak mówi po kilkunastu lub wręcz kilkudziesięciu latach. Na początku lat 90-tych w Polsce dramatycznie brakowało kapitału i był wybór – albo prywatyzacja albo to wszystko prędzej czy później padnie. Kapitału nie było ponieważ po 45 latach komunizmu nie mogło go być. Teraz łatwo się mówi, że wszystko zostało rozsprzedane i rozgrabione ale to tylko tania zagrywka. Na Ukrainie i Białorusi nie rozsprzedawali a przecież nie chcielibyśmy się z nimi zamieniać.
Ciężkie czasy dla bankowości? Niekoniecznie…
Jest jeszcze jedna kwestia. Banki już ucierpiały na obniżeniu opłat interchange – opłat pobieranych przy okazji płatności bezgotówkowych. Cierpią od niedawna także w powodu mocnego obniżenia stóp procentowych. Podatek bankowy także uderzy w zyski banków, choć nie tak bardzo jakby chcieli politycy – zapłacą przecież klienci. Zyski banków mają generalnie mocno poszybować w dół. Tylko one już miały spadać kilka lat temu a są ciągle na rekordowym poziomie. Sam pracowałem w banku i wszelkie nasze żądania o podwyżkę kończyły się stwierdzeniem „kryzys”. Kryzys oczywiście nie dotyczy prezesa i członków zarządu – im pensje rosły bardzo mocno. Ale to temat na zupełnie inny artykuł. Jak już wspomniałem podatek bankowy zapłacimy my a nie banki (tak samo jak tzw. podatek od supermarketów). To, że maksymalne nominalne oprocentowanie wynosi obecnie 10% nie przeszkadza bankom oferować kredytów na dwadzieścia parę procent rocznie. Banki sobie poradzą – polskie banki też.
Inną sprawą jest konsolidacja w polskiej bankowości. Mówi się, że mniejsze banki muszą się łączyć aby przetrwać na rynku i skutecznie konkurować z większymi bankami. Mnie to trochę smuci bo im mniej banków tym mniejsze szanse na promocje i dobre warunki, które oferują najczęściej mniejsze banki. Połączył się już BNP Paribas Bank z BGŻ – od obu banków dostałem premie za rozpoczęcie z nimi współpracy. Jeżeli połączy się BPH z Raiffeisen Polbankiem oraz Alior Bankiem to także szansa promocji spadnie z trzech do jednej. Ale tu trochę marudzę – podobno konsolidacja polskich banków to coś od czego nie można uciec.
I jeszcze jeden aspekt konsolidacji. Około 6 lat temu pracowałem w banku, który przeprowadzał restrukturyzację i „optymalizację” placówek. Czyli z polskiego na nasze – zamykał nierentowne oddziały. I zamknął placówkę w mniejszej miejscowości, w której był tylko jeszcze jeden inny bank. W placówce tej słabo szła sprzedaż nowych kont i kredytów za to dużo było „czarnej roboty” – wpłat, przelewów i innych zleceń, których plan sprzedażowy nie przewiduje. Ale placówka przynosiła około 100.000 – 150.000 zł czystego zysku rocznie. Ale góra uznała, że to nie to. W miejsce zamkniętej placówki wszedł bank spółdzielczy, który przejął ogromną większość klientów. No cóż – póki oddział zyski przynosił ja bym się na taki krok nie zdecydował. Ale co ja się tam znam…
Mnie to ani grzeje ani ziębi czy będą w polskich, niemieckich, czy bułgarskich rękach. Byle oferty były przejrzyste i korzystne też dla klientów.
Bajki o wolnym rynku i liberalnej gospodarce już nie robią na nikim wrażenia, po upadku komunizmu można było ludziom wbijać do głów takie bzdury po to aby za bezcen oddać majątek Narodowy zwycięzcą zimnej wojny czyli zachodowi.
Na zachodzie sektor bankowy jest kontrolowany w 80% przez rodzimy kapitał tych krajów, w Polsce to 30-40%.
Nie prawdą jest że nie ma znaczenia do kogo należą banki, Niemcy, Amerykanie, Belgowie i inni dokapitalizowali i znacjonalizowali swoje banki ponieważ są one bronią w nowoczesnej ekspansji gospodarczo-finansowej. Bajki o tym że dużo banków tworzy konkurencję też są śmieszne, oferty we wszystkich Bankach są zbliżone i śmiem nawet twierdzić że ma miejsce zmowa sektora dotycząca opłat i prowizji, w takiej sytuacji tylko państwowy bank może znacząco obniżyć opłaty i prowizje aby zmienić układ sił w sektorze, no ale to już kwestia polityczna. Dodatkowo banki tak jak pisał autor nastawione są na zysk i bardzo dobrze, tylko że banki zagraniczne miały na celu wyssanie zysków z Polski do central znajdujących się na zachodzie i wzmocnienie tamtych państw. W sytuacji gdy Polacy będą posiadali banki mogą oni np. wypłacić dywidendę którą zainkasują akcjonariusze czyli w tej sytuacji skarb państwa co przełoży się na spadek lub nawet likwidacje deficytu a jak mądra ekipa dojdzie do władzy to także do szybszej spłaty zadłużenia zagranicznego.
Zyski generowane przez banki należące do SP można przeznaczyć np. na zakup zagranicznych banków lub expansję na inne rynki i coroczne przesyłanie z zagranicy do Polski dywidend z tych krajów.
Zasada jest prosta, bogactwa nie tworzy się przez własną ciężką pracę ale przez pracę innych ludzi i mądre zarządzanie nimi a także odbieranie im większej części owoców pracy i tak właśnie postępuje od prawie 30 lat zagraniczny kapitał w Polsce. Niech nikt nie wieży w bajki o tym że zagraniczni inwestorzy po to inwestują aby ulepszyć/rozwinąć Polską gospodarkę, oni nas mają za kraj trzeciego świata który trzeba możliwie jak najbardziej wyeksploatować i wydoić z ostatniej złotówki.
Nie jestem ani liberałem ani socjalistom, wychodzę z założenia że ustrój polityczny i system gospodarczy powinien być dostosowany do sytuacji geopolityczno-gospodarczej, podobnie jak nie nosimy przez cały rok rozłożonego parasola, tylko rozkładamy go w czasie deszczu, podobnie z rynkiem i gospodarką, są chwile gdy należy interweniować i dofinansować firmy państwowe ale są także momenty gdy wskazane jest zwiększenie wolnego rynku w danej gałęzi gospodarki. Wszystko zależy od tego czy kraj ma gospodarza czy tylko skorumpowanego polityku u władzy, dobry gospodarz dobierze mądrych ludzi do zarządzania firmami państwowymi a skorumpowany obsadzi stanowiska kolesiami itp. potworkami.