Jak zacząć oddawać krew? Moja historia

jak zacząć oddawać krew

Witam. Z okazji mojej kolejnej wizyty w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa (w skrócie RCKiK) po raz kolejny dziele się z wami pewnymi wiadomościami na temat oddawania krwi. Tym razem odwiedziłem placówkę RCKiK MSW przy ulicy Wołoskiej w Warszawie. Krew oddałem niejako przy okazji, ponieważ potrzebowałem zaświadczenia o oddanej krwi do rozliczenia podatku. Tego razu pobiłem chyba rekord czasowy – oddałem krew wręcz w tempie ekspresowym – cała procedura zajęła raptem 40 minut, jak nie krócej. Dzisiaj piszę o tym, jak otrzymałem ponad 344 tabliczek czekolady.

W każdym razie dzisiaj, jeden dzień po moim ulubionym dniu (bardzo lubię piątki 13-tego) chciałbym opisać moją historię z oddawaniem krwi. Niektórych może to nie interesować, ale jak widać po różnych forach – innych ten temat jednak mocno interesuje. Ogólnie licznik przekroczył już 20 litrów a krew oddawałem w 5 różnych miejscach więc pewne doświadczenie mam. Więc zaczynamy…

Krew oddawać chciałem praktycznie od czasu studiów. Studiowałem ekonomię w Białymstoku i jeżdżąc na Uczelnię mijałem codziennie ośrodek RCKiK po drodze. Nikt z mojej rodziny czy znajomych nie potrzebował krwi, po prostu czułem taką potrzebę. Niestety zawsze brakowało mi odwagi i zamiast zajechać i zapytać i po prostu oddać krew to ciągle myślałem, myślałem i myślałem… Błąd, którego już nie naprawię.

Minęło kilka lat, kiedy tak myślałem. W tym czasie przeprowadziłem się do Koszalina. Okazało się, że moja współlokatorka oddaje krew regularnie i chętnie mnie zaprowadzi i powie co i jak. Jak powiedziała to i tak zrobiła. Poszła bezinteresownie bo w tym czasie krwi nie mogła oddać. Jestem jej bardzo wdzięczny bo za pierwszym razem nic nie wiedziałem co i jak. Teraz już doskonale wiem, że najpierw jest rejestracja, później trzeba oddać próbkę krwi do badania, później wizyta u lekarza (badanie temperatury, osłuchanie serca i płuc i krótka rozmowa). Jak spełniamy wszystkie warunki to trafiamy pod przysłowiową igłę. Oto potwierdzenie:

jak zacząć oddawać krew

Od razu złapałem bakcyla i od tej pory krew oddaje regularnie co 2-3 miesiące. Nigdy nie zostałem zdyskwalifikowany z powodu słabych wyników. Z Koszalina mam bardzo ładną legitymację honorowego dawcy krwi (której zazdrości mi cała Warszawa – zorientowani wiedzą o co chodzi) i kilka dobrych wspomnień. Pamiętam szczególnie jedną sytuację gdy przyszedł młody chłopak oddać krew. Chłopak z gatunki dzisiejszej młodzieży – czyli bardzo chudy, spodnie rurki i ogólnie rozmiar XS (żeby oddać krew trzeba mieć 50 kg). Pani pielęgniarka (przy rejestracji) tylko się na niego popatrzyła i od razu wpadła w panikę. Usłyszałem tylko „o Jezus, dobrze się pan czuje? Ale pan blady. Pewnie to na samą myśl o oddawaniu krwi” nawet nie poczekała na odpowiedź tylko od razu położyła chłopaka na stojącej obok gabinetu lekarza kozetce jednym ruchem ręki wyrzucając z stamtąd siedzących dawców. Po herbacie chłopak szybko doszedł do siebie ale krwi nie oddał i raczej nie odda. Głodzenie i zastępowanie jedzenia papierosami to chyba nie to. W sumie przez 6 lat widziałem tylko taką jedną sytuację.

Po pierwszym razie wyskoczył mi na ręku bardzo duży krwiak. Właściwie przez cały miesiąc moje przedramię wyglądało niezbyt sympatycznie. Często czyta się na internecie, że to przez „nieudolną” pielęgniarkę, która przebiła żyłę na obie strony i pretensję do wszystkich. Po pierwsze jak się nic nie robi to się człowiek nie myli. Raz na kilkaset razy może coś nie wyjść. Ja mam z racji uprawiania sportu dobre i widoczne żyły ale u niektórych trzeba z lupą szukać. Poza tym ten krwiak to była moja wina – kupiłem sobie w nagrodę dwa kilo truskawek i niosłem w kutej ręce. Niezbyt rozsądnie i efekt powstał.

Dwa razy oddawałem też krew w Mławie. Za pierwszym razem nie wziąłem dowodu bo w Koszalinie wystarczająca była legitymacja ze zdjęciem. Okazało się, że nie do końca ale panie sobie poradziły i jakoś mnie znalazły. Chociaż próbowały mi wmówić, że nie mogę oddać krwi bo przecież byłem dwa tygodnie temu. Oczywiście był ale mój brat 🙂 Musiałem się wręcz wykłócić że nie oszukuję i czegoś nie kombinuje. Jestem wdzięczny paniom bo wyłapały pomyłkę w moim adresie.

Później po przeprowadzce do Warszawy odwiedzam głównie RCKiK na Saskiej. To chyba największe centrum krwiodawstwa w Polsce przez które przewija się codziennie dziesiątki, jak nie więcej osób. Na początku 4 razy oddałem krew pełną a później pani z rejestracji zapytała, czy nie chciałbym oddać płytek krwi, bo z moją grupą są one o wiele bardziej potrzebne. Oczywiście się zgodziłem choć nie wiedziałem o procedurze nic. Widziałem po drugiej stronie siedzących pod maszynami dawców, ale jakoś nie wnikałem w szczegóły. Wiedziałem tylko, że zajmuje to więcej czasu.

Na płytkach pielęgniarka wszystko mi wytłumaczyła i poszło. Moja krew spływa do woreczka dosyć wolno a na płytkach musi być odpowiednie tempo inaczej maszyna się zatrzymuje na chwilę. Za pierwszym razem usłyszałem w trochę niemiły sposób, że z taką krwią nie powinienem chodzić na płytki. Ale pani pielęgniarka na koniec zorientowała się, że chłapnęła coś nie do końca przemyślanego i się z tego trochę wycofała*. Od tej pory oddaje głównie płytki krwi. A, że płytki krwi można oddawać co 4 tygodnie i liczą się podwójnie to bardzo szybko dobiłem do 18 litrów i dzięki temu mam darmową komunikację miejską 🙂 Polecam dzień przed i w dniu oddawania krwi opić się wodą – pomaga.

Raz też oddawałem krew w specjalnie do tego przeznaczonym autobusie. Nie ma specjalnie żadnych różnic, tylko jak jest kolejka to się robi ciasno. I dwa razy oddawałem krew też w RCKiK MSW przy Wołoskiej w Warszawie. Ostatni raz właśnie tam. Trochę trudno trafić do punktu – trzeba przejść od wejścia cały korytarz prosto, później w lewo na górę, później w prawo do końca, za drzwiami i już jest. Uff. To co wyróżnia te centrum to bardzo sympatyczna, wręcz rodzinna atmosfera. Wszystko na proszę, wszystko wytłumaczone, bardzo sympatyczne pielęgniarki i lekarz.

Z jednej strony dzieje się tak, że jest tam o wiele mniej dawców. Ale z drugiej strony to dopiero tam mi pielęgniarka powiedziała, że pracując ręką (czyli zaciskając i otwierając pięść) nie trzeba się spinać, robić tego z siłą tylko na spokojnie i delikatnie. Za każdym razem też pielęgniarki ze mną rozmawiały i czas mijał bardzo szybko. I mi taka atmosfera bardzo odpowiada. Jak ktoś chce zacząć oddawać krew i jest z Warszawy to szczerze polecam te RCKiK. Mi taka atmosfera bardzo odpowiada i na początek może tylko zachęcić. Na Saskiej też jest wszystko w porządku, ale w ostatnich latach zamknięto kilka punktów więc siłą rzeczy tam jest najwięcej dawców, najwięcej pracy i mniej zainteresowania dawcą.

To tyle na dzisiaj. Pozdrawiam wszystkich, którzy dobrnęli do tego podsumowania. Zachęcam też do oddawania krwi, ponieważ zawsze jest jej za mało i nie można jej niczym zastąpić. I jest to najlepsza okazja, żeby coś zrobić dla kogoś innego takim małym kosztem, a wręcz zyskiem. Samych czekolad odebrałem do tej pory 344 sztuk!!! Przypominam, że na honorowym oddawaniu krwi można też zarabiać. Ja dzięki temu mam ponad 100 zł miesięcznie w kieszeni. O tym pisałem kilka miesięcy temu – szczegóły tutaj.

Standardowo zdjęcie czekolad (jednej brakuje):

jak zacząć oddawać krew


Pracując kilka lat w bankowości nauczyłem się takie uwagi po prostu olewać. Kiedyś kierowniczka wzięła mnie na rozmowę i wytłumaczyła, że nie ma sensu walczyć z czymś, na co nie mamy wpływu. Chodziło jej o wykonanie telefonów do klientów i realizację planów sprzedażowych. A ja obsługiwałem kasę i nie miałem chwili na zjedzenie kanapki a co dopiero telefony do klientów. Oczywiście moja wina. Jedynym moim planem było to, aby mi kasa się zgadzała (obrót na poziomie kilkuset tysięcy złotych dziennie na szafkach kasjerskich) i żebym nie dopłacał do interesu. Od tej pory jak ktoś mówi coś złego na mój temat to wpada mi to lewym uchem i od razu wypada prawym. Niesamowicie pomaga w życiu.

12 Komentarze

  1. „Niestety zawsze brakowało mi odwagi i zamiast zajechać i zapytać i po prostu oddać krew to ciągle myślałem, myślałem i myślałem…”
    Też dużo czasu mi zajęło, żeby w końcu po prostu pójść oddać krew zamiast myśleć 🙂
    Fajnie, że o tym piszesz. Takie wpisy jak ten właśnie mają szansę przekonać nieprzekonanych, a może ktoś po przeczytaniu też się odważy oddać krew.

  2. Owszem oddawanie jest dobre. Też się zgadzam. Ja mimo że miałem swój pierwszy raz w 2006 roku. Kolejny w 2009, to regularnie oddaję od 2011 roku z przerwą w 2014 na badania gastrologiczne. Ja z kolei oddaję osocze i krew, jednak u mnie w Białymstoku liczy się inaczej i mam około 6 litrów z 18 do bezpłatnej komunikacji, gdzie w Warszawie miał bym już około 9. Ale cóż co miasto to obyczaj jak się okazuje. Odbiegając trochę od tematu a pozostając jednocześnie w tym samym, dziwi mnie, że dostajemy wyroby czekoladopodobne lub czekolady z dolnej półki, gdzie pamiętając swoje początki to była goplana lub wedel jeśli dobrze pamiętam i nie żebym narzekał, ale trochę przykro jak się słyszy, że ludzie tam pracujący dostają spore premie, a oczywiście dla prostego człowieka nawet na dobrą czekoladę nie ma, tym bardziej, że od jakiegoś czasu zmieniły się ankiety i to co oddajemy może być sprzedawane a kto ma z tego pieniądze wiadomo …

  3. Co do sposobu liczenia to bez komentarza.

    Co do czekolad to nie słyszałem nigdy, żeby były dawane wyroby czekoladopodobne. Ja bym się nawet nie obraził (bo czekolady czekoladopodobne to dla mnie smak dzieciństwa) a czekolady mi i tak smakują bo nie jestem wybredny.

    Co do sporych premii to niby kto? Bo przecież nie pracujące tam pielęgniarki. Akurat wiem, że wynagradzają je fatalnie, ale to nie górnicy, opon nie spalą więc każdy ma je gdzieś.

    Krew może być sprzedawana? Proponuje się obudzić i trochę o tym poczytać. Każda krew jest sprzedawana – tak to funkcjonuje. Głównie szpitalom. RCKiK musi na siebie zarobić. Zestaw do pobrania płytek kosztuje niemało i wolę żeby moja krew została sprzedana i przerobiona na leki niż wylana. A dzięki temu RCKiK będzie mogła np. kupić następny krwiobus.

  4. Co do czekolad miałem na myśli słabą jakość czekolad „no name”, bo nie wiem jak Ty, ale ja swoich nigdy w sklepach nie widziałem, więc to już jest zastanawiające. Co do premii miałem na myśli swoją niewielką rodzinną miejscowość i tak to nawet te pielęgniarki, a wiadomości mam z pierwszej ręki od rodziny w służbie zdrowia. Jak jest w innych miastach nie wiem. Może tak jak z przeliczaniem krwi, płytek i osocza co miasto to inna zasada? Jeśli chodzi o sprzedaż nie miałem na myśli szpitali a firmy farmaceutyczne, a dochody oby z każdej sprzedaży szły na tak szczytny cel. Reszty spraw natury politycznej bym rzekł nie będę komentował, bo skoro wszystko jest takie drogie to gdzie jest nasze kochane Państwo …

  5. Oj przestańcie Alpinella smakuje mojej lubej więc jest ok. Amadeo które dają na Saskiej też. W sklepach też je widziałem. Poza tym zawsze są chętni na te czekolady 🙂

    Białystok w przeliczaniu krwi jest dosyć restrykcyjny. Jak dobrze pamiętam to jeszcze nie dawno trzeba było tam się pochwalić 30 litrami. Ale warunki ustalają miasta ja się cieszę, że w ogóle dają takie przywileje. Prędzej czy później dobijesz do 18-tki 🙂

    PS

    Pamiętam jak powiedziałem pielęgniarce ile zarabiam w banku – 1680 zł netto – najpierw parsknęła śmiechem a później powiedziała, że ona jednak mniej. Niedługo będziemy mieli 2 razy więcej chorych wymagających leczenia w szpitalu i dwa razy mniej pielęgniarek bo za takie pieniądze nikt nie chce pracować. Państwo zajmuje się wszystkim, tylko nie tym co potrzeba. Taka nasza „elita”…

  6. Czy wiesz może czy w MSW na Wołoskiej pobierają osocze? Generalnie płytki mam na granicy i jak się okazuje że mam za mało, to na Saskiej odsyłają mnie z kwitkiem bo nie pobierają samego osocza (twierdzą że mają dość z krwi pełnej i nie chcą blokować separatorów, tylko wykorzystywać na płytki). I z jednej strony chciałbym oddawać płytki bo są podobno najbardziej potrzebne, ale z drugiej jak co drugi/trzeci raz okazuje się że mam ich odrobinę za mało to wolałbym już oddać osocze a nie jechać do domu z poczuciem że straciłem czas swój i czyjś.

  7. Z tego co wiem to nie. Płytki na Wołoskiej pobierają ale tylko po telefonicznym kontakcie i to konkretną grupę. Ja nie miałem nigdy problemów z płytkami. Ale często byłem niewiele nad granicą. Od kiedy biorę żelazo to mam już regularnie ponad 200 tys. Może to by było rozwiązaniem tego problemu?

  8. Pochodzę z Kielc i od dłuższego czasu właśnie tutaj oddaje krew. W wakacje 3 lata temu zwiedzilam Indie, Nepal i Grecję. Nie wiedziałam wówczas, że różne kraje potrafią mnie zdyskwalifikowac… Jak się okazało Grecja zablokowała mnie na ROK. Mimo, iż rejon w którym byłam w innych centrach krwiodawstwa blokował jedynie na miesiąc to w Kielcach nie było to istotne. Poszłam z regulaminami z innych miast i co usłyszalam? Jak Pani ma ochotę to proszę jechać tam. Przecież nikt nie robi tego dla pieniędzy, tylko z dobroci serca. Badania dogłębne i tak są wykonywane, a mimo wszystko blokują. Paranoja było dla mnie to, że w dwóch pozostałych państwach jest większych bród niż w Grecji, a mimo wszystko to o nią mnie zablokowano. Teraz jestem juz madrzejsza o to doświadczenie i zawsze dzwonie z pytaniem jakie kraje mnie dyskwalifikuja… Ale szczerze powiedziawszy, nie warto przyznawać się, gdzie się było.. Po prostu rubryka mało ważna…

  9. Z tego co wiem to jest wiele wykluczeń, które za dużo z sensem mają wiele wspólnego. I nawet lekarze nie potrafią ich uzasadnić. Wystarczy poczytać wpisy na forach na ten temat.

    Niestety jeżeli trafimy na pielęgniarkę lub lekarza, który się uprze to nie ma rady. Nie wiem o co chodzi z tą Grecją…

    Niby dobrze, że oddajemy krew ale czasami i nawet ja czuję się jako intruz. Sam mam odznakę Zasłużonego Dawcy Krwi Stopnia III i I. Kuriozalnie nie mam II stopnia bo ktoś z PCK chyba mnie nie lubi. Dwa razy pielęgniarki składały wniosek i dwa razy został zrealizowany tylko w części.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.